sobota, 31 maja 2008

Marzę o Krakowie.... tak bardzo boję się spełniać marzenia.

Myślę, że to, iż jestem tu i teraz, i bawię się świetnie, nie znaczy, że powinnam przestać się starać.

wtorek, 27 maja 2008

Są ludzie, których się kocha mimo wszystko, którzy chociaż odejdą, tak naprawdę zawsze będą w nas. Tak się cieszę, że mam kogo kochać. Już teraz wiem, że starczy mi miłości ;)

poniedziałek, 26 maja 2008

Jestem ciekawa ile osób, z którymi rozmawiałam w życiu całkiem przez przypadek, już nie żyje? Nie dowiem się tego, to bardzo dobrze, bo mogę się nad tym zastanawiać bez końca.
Czy ktoś z kim rozmawiałam jest już martwy?
Czy spotkam jeszcze kiedyś kogoś z kim rozmawiałam przypadkowo? Czy go rozpoznam i czy mogę to wiedzieć?

niedziela, 25 maja 2008

Czasem warto dać ponieść się emocji... popłynąć razem z falą i zapomnieć, że gdzieś tam istnieje świat.

sobota, 24 maja 2008

Myślę, że chyba muszę bardzo kochać życie....Tak, jestem tego pewna.

czwartek, 22 maja 2008

PJ Harvey - Angelene

My first name Angelene
Prettiest mess you've ever seen
Love for money is my sin
Any man calls I'll let him in

Rose is my colour and white
Pretty mouth, and green my eyes

I see men come and go
But there'll be one who will collect my soul
And come to me

Two thousand miles away
He walks upon the coast
Two thousand miles away
It lays open like a road

Dear God, life ain't kind
People gettin born then dying
But I've heard there's joy untold
Lays open like a road in front of me

Two thousand miles away
He walks upon the coast
Two thousand miles away
Lays open like a road

It seems so far away
I see men come and go
Two thousand miles until I reach that open road

My first name's Angelene

Napis - Zbigniew Herbert

Patrzysz na moje ręce
są słabe - mówisz - jak kwiaty




patrzysz na moje usta
za małe by wyrzec: świat




- kołyszmy się lepiej na łodydze chwil
pijmy wiatr
i patrzmy jak zachodzą nam oczy
woń więdnienia jest najpiękniejsza
a kształt ruin znieczula



we mnie jest płomień który myśli
i wiatr na pożar i na żagle





ręce mam niecierpliwe
mogę
głowę przyjaciela
ulepić z powietrza






powtarzam wiersz który chciałbym
przetłumaczyć na sanskryt
lub piramidę


gdy wyschnie źródło gwiazd
będziemy świecić nocom



gdy skamienieje wiatr
będziemy wzruszać powietrze

Chciałbym opisać - Zbigniew Herbert

Chciałbym opisać najprostsze wzruszenie

radość lub smutek

ale nie tak jak robią to inni

sięgając po promienie deszczu albo słońca



chciałbym opisać światło

które we mnie się rodzi

ale wiem że nie jest ono podobne

do żadnej gwiazdy

bo jest nie tak jasne

nie tak czyste

i niepewne



chciałbym opisać męstwo

nie ciągnąc za sobą zakurzonego lwa

a także niepokój

nie potrząsając szklanką pełną wody



inaczej mówiąc

oddam wszystkie przenośnie

za jeden wyraz

wyłuskany z piersi jak żebro

za jedno słowo

które mieści się

w granicach mojej skóry



ale nie jest to widać możliwe



i aby powiedzieć - kocham

biegam jak szalony

zrywając naręcza ptaków

i tkliwość moja

która nie jest przecież w wody

prosi wodę o twarz



i gniew różny od ognia

pożycza od niego

wielomównego języka



tak się miesza

tak się miesza

we mnie

to co siwi panowie

podzielili raz na zawsze

i powiedzieli

to jest podmiot

a to przedmiot



zasypiamy

z jedną ręką pod głową

a z drugą w kopcu planet



a stopy opuszczają nas

i smakują ziemię

małymi korzonkami

które rano

Nasz strach - Zbigniew Herbert

Nasz strach


nie nosi nocnej koszuli


nie ma oczu sowy


nie podnosi wieka


nie gasi świecy






nie ma także twarzy umarłego



nasz strach


to znaleziona w kieszeni


kartka


"ostrzec Wójcika


locum na Długiej spalone"







nasz strach


nie polatuje na skrzydłach wichury


nie siada na wieży kościelnej


jest przyziemny





ma kształt pośpiesznie związanego tobołu


z ciepłą odzieżą


suchym prowiantem


i bronią







nasz strach


nie ma twarzy umarłego


umarli są dla nas łagodni







niesiemy ich na plecach


śpimy pod jednym kocem


zamykamy oczy


poprawiamy usta


wybieramy suche miejsca


i zakopujemy







nie za głęboko


nie za płytko

Miłość to najlepsze, co może nam się przytrafić w życiu. Chciałabym spotkać Miłość i móc powiedzieć:
- Cześć Miłość. Jak ci się dzisiaj spało?


- Boję się.
- To dowód, że kochasz życie.

(Piąta Góra)


Strach jest zawsze blisko mnie, czuję kiedy chce mnie zaatakować, ale poddaję się mu, bo nie ma lepszej obrony przed napastnikiem jak tylko poddanie się mu i zręczne zmylenie go. Ja nie chcę oszukiwać strachu, poddaję się mu, bo wiem, że wtedy szybciej odejdzie i pozostawi mnie wolną, i silną jak nigdy przedtem. Tylko głupcy mówią, że się nie boją.

Odkryłam ostatnio pewien kwestionariusz, to ciekawe, ale takie kwestionariusze pozwalają nam trochę bardziej siebie określić, dlatego właśnie uwielbiam je rozwiązywać, chociaż wiem, że gdybym miała co jakiś czas wypełniać tą samą ankietę, za każdym razem odpowiedzi wyglądałyby trochę inaczej. To dowód na to, jak bardzo się zmieniam, mam nadzieję, że tak będzie już zawsze.

Główna cecha mojego charakteru:
emocjonalność

Cechy, których szukam u mężczyzny:
romantyzm, odwaga, siła charakteru, stanowczość

Cechy, których szukam u kobiety:
romantyzm, wrażliwość, optymizm, pewność siebie

Co cenię u przyjaciół:
to, że są ze mną bez względu na wszystko

Moja główna wada:
porywczość połączona z wybuchami złości

Moje ulubione zajęcie:
jedzenie czekolady, dotykanie ziemi, trawy i kamieni

Moje marzenie o szczęściu:
kiedyś się spełni

Co wzbudza we mnie obsesyjny lęk:
głęboka woda

Co byłoby dla mnie największym nieszczęściem:
wojna i śmierć bliskich

Kim lub czym chciałbym być, gdybym nie był tym, kim jestem:
sławną pisarką lub tancerką (jeszcze nic straconego)

Kiedy kłamię:
nie widać tego po mnie

Słowa, których nadużywam:
ej, weź, o my god

Ulubieni bohaterowie literaccy:
hm... nie przypominam sobie, więc chyba nie mam :P

Ulubieni bohaterowie życia codziennego:
Kasia Nosowska, Paulo Coelho, rodzice

Czego nie cierpię ponad wszystko:
napięcia przedmiesiączkowego

Dar natury, który chciałbym posiadać:
wszystkie już mam xD

Jak chciałbym umrzeć:
z bliską osobą w trawie nad rzeką ;)

Obceny stan mojego umysłu:
rozproszenie xD

Błędy, które najłatwiej wybaczam:
nietaktowne zachowanie

Szaleństwo - najnormalniejsza cecha ludzkiej natury

Szaleństwo pojmowane jako nieodparta pokusa zrobienia czegoś ,,ponad”, czegoś wykraczającego poza normy, wzbudzającego zainteresowanie, to odejście od codziennych zasad i wejście z butami w swoje życie, w trochę innym tempie niż zawsze. Człowiek najbardziej pragnie być podziwianym, im bardziej oryginalny tym jego egzystencja wydaje się być bardziej sensowna. Jednak sam byt nie wystarczy, ludzie chcieliby, żeby im płacono za to, że w ogóle zechcą przyjść na ten świat, jest to niemożliwe wręcz utopijne żądanie, stąd między innymi rodzą się szaleńcy. Ci, którzy żądają niemożliwego, chcą wznosić się do gwiazd, skakać z wieżowców i spadać na miękką trawę doznając jedynie niesamowitego olśnienia, że to chyba nie to. Szaleńcy idą do przodu i szukają coraz to nowych wyzwań, doping jest tu mile widziany, albowiem niektórzy wszystko robią po to, by uzyskać aprobatę albo właśnie dezaprobatę społeczeństwa. Każdy z nas w głębi siebie pragnie być podziwianym i szanowanym, szaleństwo pozwala nam uzyskać owy stan ducha, nawet jeśli na zewnątrz nic się nie zmienia. Sami siebie podziwami za czyny, na które się odważamy, nasz zachwyt jest tak wielki, że prawie w całości zaspokaja całe zapotrzebowanie na szacunek i podziw. Oszaleć można z miłości, tęsknoty, szczęścia, są różne źródła tego magicznego stanu. Zwariować można także ze strachu. Ludzie popadają w skrajności, tworzą w swoim umyśle paranoje, ponieważ boją się, bardzo często jest to lęk przed odpowiedzialnością za swoje czyny. łatwo wtedy dać złapać się w sidła anormalnego świata. Ludzie prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowszych dziwactw, tylko po, to by zapomnieć o trudnej sztuce przyznawania się do błędu i zapełnić swoje myśli czymś może nie lepszym, ale na pewno bardziej przyjemnym. Każdy krok do przodu wydaje nam się nudną codzienną pracą, natomiast już każdy krok w bok jest czymś tak niezwykłym, że owo przedsięwzięcie pochłania cały nasz entuzjazm i energię. Na jednej małej części naszego życia skupiamy na chwilę całą uwagę. Najpiękniejsze w naszym ludzkim wariactwie jest to, że się go nie spodziewamy, jedyna rzecz w naszym istnieniu, która nigdy w pełni nie będzie mogła być zaplanowana. A najśmieszniejsze jest właśnie, to, że w tym całym amoku chwili bywamy często bardzo zabawni, zabawni do tego stopnia, że tworzymy wokół siebie swoisty kabaret o którego stworzeniu zawsze marzyliśmy i co? I oczywiście nie zauważamy tego, jak wielu rzeczy, naturalnie, przegapiamy chwile świetności. Tak więc wracamy na szosę naszych starych pragnień, marzeń, planów, będąc przy tym wyczerpanymi naszymi wydziwieniami, nad którymi nawet nie zdążyliśmy się zastanowić. Po jakimś czasie w myślach znów pojawia się owo tajemnicze słowo- pokusa. Chodzimy z nim przez kilka dni starannie upychając je gdzieś w kącie, tak by nie zaprzątało naszych myśli, a ono jak tłusta plama wciąż wychodzi na wierzch. Aż w końcu poddajemy się błogiemu poczuciu popełniania głupoty i wpadamy w jej sidła. Znów możemy być szaleńcem skaczącym z wieżowca lub zrobić coś całkiem innego. Właściwie chodzi o to, że każdy inaczej pojmuje wariactwo i tak naprawdę nigdy nie wiemy, kiedy jesteśmy szaleni, a kiedy nie. Pewne jest jedynie to, że człowiek pragnie zmian, jedni chcą zamieniać kolor nieba z kolorem trawy, ot tak dla żartu, inni pływać w basenie czekolady, następnym z kolei wystarczy zapach kwiatów na łące, ktoś chciałby, żeby motyl śpiewał, a Słońce świeciło całą noc – wszystko to jedno szaleństwo, bo w każdym drzemie dziwak, który kiedyś na pewno się ujawni. Istnieją też tacy, o których mówi się po prostu dziwni z natury... Może to i prawda, bo jedni cały swój świat chcą dzielić na kawałki i rozdawać innym, a drudzy myślą tylko o tym jakby tu go ukryć przed niepożądaną ręką.

Bycie humanistą wbrew pozorom wcale nie jest łatwe... ośmieliłabym się powiedzieć, że jest szalenie trudne, bo tak naprawdę nikt nie zrozumie humanisty, choćby się bardzo starał... ciężko jest mieć umysł wrażliwy jedynie na piękno :P Co zrobić gdy wreszcie realizm zapuka do drzwi? Nie dać się, nie dać się, nie dać się....

Czasem to, co istotne jest tak naprawdę mało ważne.

Kraków myśli abstrakcyjnie

Oniemiałam z wrażenia. Za chwilę moje myśli miała pochłonąć piękna i dumna Floriańska. Ulica jak rzeka, ludzie płynęli nią w spokoju, zdumieni i onieśmieleni blaskiem. Przeszłam parę kroków, zatrzymałam się, nosem wciągnęłam wszystkie kamienice, kolory i promienie Słońca muskające kamienną drogę. Zachłysnęłam się wszystkim, cały ten ”ekwipunek” wdarł mi się do gardła, przebiegł całe ciało, potrząsnął każdą komórką, wzruszył każdy nerw, od tej chwili moje zauroczenie przybierało na sile, wciąż rosło i rosło...W tle Kościół Mariacki, którego widok przyprawił mnie od dreszcze, stał sam, dumny, wysoki, a pod nim miliony małych mrówek spoglądające mu w oczy, był gwiazdą tego miejsca. Po obu stronach Floriańskiej turystom przyglądały się ciche, niewielkie sklepiki, bardzo szanowały tę ulicę, wszystko tu łączyło się w jedno, doskonale tworzyło całość, mogłabym setki lat stać w jednym miejscu i patrzeć na tę kompozycję. W pewnym momencie prosto w oczy uderzył mnie dym płonącego od gwaru Rynku, jeden cios i moje zauroczenie przeskoczyło o dziesięć stopni w górę. Byłam w raju, w którym nikt się nie spieszył, rynek pieścił ludzi, którzy tłumnie przybywali go podziwiać, rozkoszować się pięknem, czułam, że i ja jestem jedną z nich. Tak długo trzymał mnie w swych objęciach, że po paru minutach już nie chciałam opuścić jego ramion, wtuliłam się w nie, poczułam jego zapach i wiedziałam, że to miejsce, w którym chcę spędzić całe życie. „A to Polska właśnie” napisał Wyspiański, miał rację, bo gdy patrzysz na czarne lub żółte twarze turystów, gdy spoglądasz w skośne oczy to czujesz się dumny z Polski, że oni ją zwiedzają, że za Kraków kocha nas cały świat. A rynek, kamienice, uliczki i place przyciągają swoją polskością. Wyrwałam się w końcu z objęć Sukiennic, Ratusza i renesansu, i wpadłam na Grodzką. Kraków jest piękny, ale Grodzka piękniejsza. Ogarnięta jakąś szaloną pasją Rynku, wplotłam się w kostkę brukową Grodzkiej, zlałam się z jej kamienicami, wsiąkłam w powietrze nad nią, chciałam mieć ją tylko dla siebie, by zapamiętać jak pachnie wiosną, frytkami i ziemią, którą zostawiały podeszwy ulicznych muzyków. Była dostojna, powabna, elegancka, szykowna, a zarazem delikatna i subtelna, jak prawdziwa kobieta. Ubierała się modnie, w drogich butikach, jadała i piła w ekskluzywnych kafejkach, i restauracjach. Kochana, niezapomniana Grodzka, prowadziła niegdyś królewski orszak, wczoraj gościła mnie i moje sterczące na wszystkie strony myśli. Zadeptana przez turystów wciąż promieniała blaskiem i była prawą ręką Krakowa. Przy niej mnóstwo kościołów namawiało do zatrzymania się, wejścia i ukojenia swojego umysłu w modlitwie. Wszystkie piękne, prężne i odważne, jak rycerze stały niewzruszone. Romantyczna Grodzka zaniosła mnie i złożyła pod stopami Wawelu. Patrzyłam na budowlę, Wawel miał pod skrzydłami całe miasto, a wszyscy idąc kłaniali mu się z szacunkiem. Apogeum mojej wędrówki, wszystko było tu alegorią, natknęłam się na pomnik Kościuszki, który dumnie witał mnie przy wejściu, widziałam cudowne komnaty, pełne przepychu, w których szarmanccy królowie zbierali myśli, multum baszt świadczyło o waleczności starego Krakowa, każda z bram przypominała o historii, a symboliczna Smocza Jama nie pozwalała nam zapomnieć o równie starych, krakowskich legendach. Chłonęłam ten Kraków całą sobą, zakochiwałam się w każdej z uliczek, tylko po to, by zaraz odkochać się i zakochać w innej, jeszcze piękniejszej i bardziej magicznej, spoglądałam na miasto z góry i widziałam jak dachy kamienic łączą się w jeden wielki płaszcz Krakowa... „Przez kolejne 365 dni będę patrzyła na świat jakbym go widziała po raz pierwszy, szczególnie na rzeczy nieistotne...” Dziękuję Krakowowi, że mnie przyjął tak serdecznie, przytulił i pozostał we mnie na zawsze...

„Nie ma miasta, które by tak uskrzydlało dusze do wyższego polotu, tak gwałtownie je wyciągało z szarego bagna pospolitości” Kazimierz Morawski

A kiedy śnię
jestem gwiazdą lśniąca
Na niebie
I nie muszę kochać,
Zrzucam kolorowe
barwy świata,
Nie chcę pragnąć,
Leżę na łące i liczę pomarańcze,
mało ich zostało...


Podeszła do mnie dama,
cała w bieli...
Leżałam w kałuży mojej
anormalności,
Podniosła mnie a wraz ze mną
ból, rozczarowanie i zazdrość.
Popatrzyłam w jej oczy,
pełne pychy i pogardy,
Zupełnie jak moje niedokończone
myśli urwane, krótką chwilą
opamiętania,
Zabrała mi coś ważnego...
już nie skonam mając pragnienia,

nie warte mojej paranoi.

Historia pewnego ołówka - Paulo Coelho

To moja ulubiona historia... Fragment zaczerpnięty z książki "Być jak płynąca rzeka."

Chłopiec patrzył, jak babcia pisze list. W pewnej chwili zapytał:
- Piszesz o tym co ci się przydarzyło? A może o mnie?
Babcia przerwała pisanie, uśmiechnęła się i odpowiedziała:
- To prawda, piszę o tobie, ale ważniejsze od tego, co piszę, jest ołówek, którym piszę. Chcę ci go dać, gdy dorośniesz.
Chłopiec z zaciekawieniem spojrzał na ołówek, ale nie zauważył w nim nic szczególnego.
- Przecież on niczym się nie różni od innych ołówków, które widziałem!
- Wszystko zależy od tego, jak na niego spojrzysz. Wiąże się z nim pięć ważnych cech i jeśli je będziesz odpowiednio pielęgnował, zawsze będziesz żył w zgodzie ze światem.

Pierwsza cech: możesz dokonać wielkich rzeczy, ale nigdy nie zapominaj, że istnieje dłoń, która kieruje twoimi krokami. Ta dłoń to Bóg i to On prowadzi cie zgodnie ze swoją wolą.

Druga cecha: czasem muszę przerwać pisanie i użyć temperówki. Ołówek trochę z tego powodu ucierpi, ale potem będzie miał ostrzejszą końcówkę. Dlatego naucz się znosić cierpienie, bo dzięki niemu wyrośniesz na dobrego człowieka.

Trzecia cecha: używając ołówka, zawsze możemy poprawić błąd za pomocą gumki. Zapamiętaj, poprawianie nie jest niczym złym, przeciwnie, jest bardzo ważne, bo gwarantuje uczciwe postępowanie.

Czwarta cecha: w ołówku nieważna jest drewniana otoczka, ale grafit w środku. Dlatego zawsze wsłuchuj się w to, co dzieje się w tobie.

Wreszcie piąta cecha: ołówek zawsze pozostawia ślad. Pamiętaj, że wszystko, co uczynisz w życiu pozostawi jakiś ślad. Dlatego miej świadomość tego, co robisz.


Miej świadomość tego, co robisz.... Bardzo chciałabym być ołówkiem, który pozostawi po sobie ogromny ślad.